Najnowsze komentarze
Parę lat minęło od naszego wyjazdu...
Siema raz gdy jechałem mojom suzi ...
A co do samego ssania, to nie pole...
A co niby tym sieca sie dzieje prz...
Jakie były orginalne świece do Suz...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

11.11.2010 17:38

Pirat mimo woli -szalencza jazda miejska na adrenalinie

Prawdopodobnie jestem piratem drogowym. Ale staram się w tym stosować umiar. Dążę do tego, by nie łamać za wielu przepisów (no może poza liniami w korkach lub ograniczeniami predkosci). Tego dnia wszystko jednak przebiegało wbrew moim własnym regułom.
Zwyczajny początek
Jak codzień tej jesieni, rano odpakowałem spod pokrowca motocykl, założyłem kuferek, odpaliłem maszynę i ruszyłem do pracy. Droga względna. W nocy padało intensywnie, jednak w tamtej chwili było znośnie. Nie założyłem kombinezonu przeciwdeszczowego, lecz na wszelki wypadek wpakowałem go do kufra. Droga przebiegała rownież bardzo stabilnie. Po parunastu minutach znalazłem się w mojej firmie.

Dramatyczny telefon
Dzień pracy przebiegał standardowo. Codzienne zmagania z tematyką, którą ostatnio się zajmuję od ponad miesiąca. Zmagania, frustracja, zaczynanie od początku. Rutyna. Nagle dzwoni telefon. Kolega podaje mi słuchawkę, dzwoni żona.

"Musisz ... ... ... ... rękach! (Szszszsszsz)"

Nic nadzwyczajnego, mamy ch...wy zasięg w bloku. Grube mury robią swoje.

-"Misiu, nic nie rozumiem! Zadzwoń ze stacjonarnego"
-"Nie mogę! (Szszszszsz) ... ... ... rękach!"
-"Nic nie słyszę, powtórz"
-"Nie mogę! ...lanka ... ... ... (szszszsz)".
-"Jeszcze raz, bo na prawde nic nie słyszę"
-"... ... wybuchła ... w rękach! ... ... ... przyjeżdżaj!"

Głos żony brzmiał dramatycznie. Prawie nic nie zrozumiałem, ale troska o ukochaną zadziałała na wyobraźnię. Adrenalina skoczyła. Serce łomotało.

"Misiu już jadę". Rzuciłem wszystko. Zadzwoniłem do kierownika, powiadamiając go o tym, że żona miała jakiś wypadek i pilnie muszę jechać do domu. Wybiegłem przed firmę i odpaliłem motocykl na ssaniu, czekając w nerwach aż się silnik rozgrzeje. Chciałem jak najszybciej ruszyć i znaleźć się w domu. W międzyczasie kierownik zszedł do mnie i poprosił:
-"Tylko Łukasz jedź ostrożnie, żeby Ci się coś nie stało..."
-"Dzięki, jak coś już będę wiedział to zadzwonię".

Postrach ulicy
Ruszyłem. Szaleńczo. Silnik był piłowany ekstremalnie. Cóż, może i mnie wezmą za wariata, ale tam w domu coś się stało osobie, która jest dla mnie wszystkim. Myśli kłębiły się w głowie mnożąc najdziwniejsze scenariusze: co jej mogło w rękach wybuchnąć? Suszarka? Szklanka? Jakie są obrażenia? Czy będzie konieczny szpital? Co powiem Policji gdy mnie zatrzymają za wariacką jazdę?

Zapie...lałem jak dziki. 160 nie schodziło z licznika. Na szczęście, większość sygnalizacji była po mojej stronie a kierowcy robili wariatowi miejsce między pasami. Pogoda zrobiła swoje i dzięki temu droga mniej więcej była sucha i przyczepna. Silnik non stop pracował w okolicach 8 tys RPM. W miarę zbliżania się do domu zacząłem słyszeć karetkę na sygnale. W kasku trudno było stwierdzić na słuch z której strony jedzie. No ładnie... Nawet nie chciałem tworzyć następnych domysłów.

Zaparkowałem pod blokiem. Wbiegłem do klatki. Następnie do mieszkania. Żona siedziała na wannie z ręką  pod zimną wodą.

-"Co tak szybko przyjechałeś?" -Zapytała zdziwiona żona. Trasa, którą pokonałem w jakieś 8 minut, zazwyczaj zajmowała mi 15 a taksówce 30-40.

Obrażenia, na szczęście nie wyglądały aż tak strasznie, jak sobie wyobrażałem. Z resztą, trudno było sobie cokolwiek wyobrażać, jeżeli prawie nic nie słyszałem podczas rozmowy telefonicznej. Rana była głęboka, ale nie była specjalnie groźna. Prawa ręka żony prowizorycznie owinięta gazą ociekała krwią.
-"Myślałem że coś Ci  w rękach wybuchło. Zdenerwowałem się i zapier...lałem jak dziki. Sam nie wiem, ile przepisów nałamałem."
-"Niee, szklanka mi pękła w ręce jak zmywałam. Zadzwoniłam do Ciebie, bo to prawa ręka i nie mogłam sobie sama opatrzyć".

Uff... Nerwy powoli schodziły ze mnie jak woda ociekająca z przemoczonego ubrania. Telefonicznie umówiliśmy się na wizytę u chirurga. Za dwie godziny. Wypadałoby aby lekarz ocenił, czy trzeba szyć i czy nie ma tam odłamków szkła. Wróciłem jeszcze na godzinę do pracy. Za spokojnie nie jechałem, ale po prostu nerwy w pełni nie odetchnęły jeszcze po tym wszystkim. Liczyło się tylko to, że z żoną jest o wiele lepiej niż przypuszczałem.

Komentarze : 9
2010-11-26 10:40:18 Bartek

Czytając to na max nudnym wykładzie z higieny, poczułem taką adrenaline. Jakbym sam przed chwilą zap....ał motorem....

2010-11-17 11:54:26 strunka_k-k

Na szczęście dla żonki masz taką pracę, że możesz w każdej chwili być pod ręką. Dobrze, że to tylko szklanka i dobrze, że tak sprawnie jeździsz na moto bo lepiej byś ratując kogoś sam nie trafił do szpitala. Fajny wpis :). Pozdrowienia dla żony i uważajcie na siebie ;)

2010-11-13 23:05:57 Kampiszon

Stary ale wpis to tętno podbija jak kawa ;d Wiem co czułeś i życzę jak najmniej takich sytuacji. Lewa

2010-11-12 18:42:53 Michaliński

Ja też czytałem z przejęciem! Dobrze że nic się wielkiego nie stało żonie! Pozdrów ją! ;)

2010-11-12 13:59:33 sha2502

Wow czytałam z przejęciem ;p całe szczęście że to tylko szklanka :) Szczęście ma ta Twoja żona ;)

2010-11-12 10:06:13 beebas

Czyli jednak był powód żeby przyjechać - może nie zapier...ć ale pomoc okazała się potrzebna. Skoro taka rana, że chirurg oglądał znaczy nie takie tam "pitu, pitu, samo się zagoi" :-) Dobry mąż z Ciebie - pogratulować :-)

2010-11-12 07:13:58 odwazny

Umiesz zrobić napięcie :D kobieta umie nam uatrakcyjnić dzień :) tak samo jak gumis90 na końcu uśmiechnąłem się sam do siebie. My śpieszymy się na złamanie karku z pomocą a one jeszcze pytają dlaczego tak szybko.... " ah te baby kochane ;) " niech żonka szybko wraca do zdrowia :) pozdrawiam

2010-11-11 20:58:50 żonka-ciamajda

Ktoś tylko zapomniał dodać, że żona powinna chodzić po domu w kasku i obłożona poduszkami, bo sobie robi krzywde co 15 min :-)

2010-11-11 18:25:33 Gumis90

:) uśmiechnąłem się do ekranu jak dotarłem do momentu w którym okazało się, że to tylko szklanka :)

  • Dodaj komentarz