Najnowsze komentarze
Parę lat minęło od naszego wyjazdu...
Siema raz gdy jechałem mojom suzi ...
A co do samego ssania, to nie pole...
A co niby tym sieca sie dzieje prz...
Jakie były orginalne świece do Suz...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

16.02.2014 21:53

Jak zatarty silnik może komuś uratować życie

Pierwszy wiadukt… Na podjeździe zapaliła mi się czerwona lampka od ciśnienia oleju. Sekunda nr 1: -”Cholera… benzyna się kończy?” -ruch manetką - Bandzior szarpnął do przodu. Sekunda druga: -“Fuck… jest źle…”

Trafił się w końcu wolny dzień ze sprzyjającą pogodą. Postanowiłem więc, że skorzystam i wymienię moje niemalże łyse opony. Pojechałem do Warszawy, do firmy w której pracuję i do której przyszły zamówione Pirelki.

 

Montaż ich do transportu nie zajął mi więcej niż 5 minut i pojechałem do Pruszkowa do zaprzyjaźnionego wulkanizatora. Silnik tego dnia dziwnie pracował. Brzmiało jakby jeden z kolektorów wydechu był niedokręcony. I faktycznie, jedna ze śrub była poluzowana. Po wymianie opon znajomy podokręcał luźne śruby. W między czasie dostałem telefon od Grześka, że odwiedzimy Łukasza -ziomka, który swojego Bandziora ma 200km stąd i strasznie cierpi z powodu niemocy latania motocyklem;).

 

Spotkaliśmy się z Grześkiem i uderzyliśmy do Łukasza.  W głowie miałem plan, żeby wyskoczyć całą paczką do Warszawy - na festiwal kultury japońskiej w stylu Cosplay :). Łukasz był z kobietą, więc akurat - dwóch kierowców i 2 plecaki. Wziąłem kobietę Łukasza do siebie.

 

Festiwal - szybko z niego zrezygnowaliśmy. Na PJWSTK dziki tłum skutecznie nas zniechęcił. Rozważałem też tego dnia, czy zakupić nowe buty, aby zastąpić stare Vertigo, z wytartymi już podeszwami. Powstał więc szybki plan, że lecimy do znanego wszystkim salonu - zrobić zakupy, a potem polecieć na jakąś sziszę czy cuś.

 

Lecimy więc - Plac Zawiszy, Jerozolimskie do Zachodniego. Potem Prymasa. Pierwszy wiadukt… Na podjeździe zapaliła mi się czerwona lampka od ciśnienia oleju.

-Sekunda nr 1: -”Cholera… benzyna się kończy?” -ruch manetką - Bandzior szarpnął żwawo do przodu.

-Sekunda druga: -“Fuck… jest źle…”. Kciukiem skierowanym w dół zasygnalizowałem koleżance plecaczkowi, że koniec imprezy i zacząłem szukać miejsca do zjazdu.

- Sekunda piąta: Stoimy przy rondzie u skrzyżowania Górczewskiej i Prymasa Tysiąclecia. Silnik jakby stracił na mocy. W jego pracy słychać pisk, jak przy toczeniu stalowego walca na tokarce. Postawiłem bandziora na centralce na chodniku i czekam. Koleżanka zaskoczona kompletnie usłyszała tylko ode mnie “Chyba zatarłem silnik”.

 

Koledzy, którzy jechali przed nami drugim bandziorem kapnęli się, że coś jest nie tak. Chwilę później przeszli przejściem dla pieszych w naszym kierunku. W międzyczasie sprawdziłem okienko poziomu oleju: FULL. “Fuck.... No to pewnie pompa oleju zdechła…”.

Na przeciwko jest stacja benzynowa, więc przepchałem tam swojego “dziora”. Grzesiek wziął koleżankę na motocykl i pojechał po samochód, żeby nas wszystkich zabrać. Ja z kolei zacząłem dzwonić. Najpierw Kuba -znajomy od wszystkich możliwych części do Bandita.  Ustaliłem, że ma dla mnie silnik w rozsądnej cenie.

Koleżanka trochę marzła i sprawiała wrażenie jakiejś zdenerwowanej albo obrażonej.

 

Potem tel. do kolegi u którego wymieniałem gumy, bo robi też z lawetką. 40 minut później pakowaliśmy SUZI na przyczepkę i jechaliśmy do Kuby. Kawałek za Pruszkowem byliśmy na miejscu. Moto zdjęte z lawety i zapakowane do garażu. Koleżanka wyraźnie była rozdrażniona albo zmęczona… "No cóż, niezbyt atrakcyjne spędzanie czasu dla kobiety". - Tak sobie myślałem.

 

Prawda była jednak inna. Po pogaduchach z Kubą, pożegnaliśmy się i wyszliśmy przed bramę. I tam kolega Grzesiek w ostatnim momencie złapał mdlejącą koleżankę, chroniąc ją przed upadkiem.

 

Okazało się, że nikt z nas nie był świadomy hipoglikemii koleżanki. Gdyby półtorej godziny wcześniej nie wysiadł mi silnik, koleżanka prawdopodobnie leżałaby teraz roztrzaskana na asfalcie a wszyscy (łącznie ze mną) mieliby mnie za sprawcę nieumyślnego spowodowania jej śmierci.

 

Mając taką świadomość - cieszę się, że mam silnik do wymiany. Już zdążyłem sobie wyobrazić życie z ciężarem, jakim jest świadomość uczestniczenia w doprowadzeniu do czyjejś śmierci.

Komentarze : 5
2014-02-21 21:24:04 dokturpotfur

Historia jak z horroru, ale dobrze, że skończyło się tylko tak. Silnika oczywiście szkoda, ale wiadomo... wolałbym silnik niz taki zbieg okoliczności, gdzie pomijając własną traumę, jeszcze jest szansa na to, żeby inni patrzyli na Ciebie jak na mordercę. Nagłówki w gazetach, reporterzy, tysiące internetowych wszystkowiedzących i kolejna bezsensowna nagonka na motocyklistów... brrrr. Naprawdę, lepiej już rozwalić jakąś część.

2014-02-17 22:56:02 bandziorro

A dziekuje Fiubzdziu, juz poprawiam. Medykiem nie jestem, ale moje pierwsze pytanie do niej brzmialo" Czy ty masz jakas cukrzyce?" -wiec trop byl wlasciwy ;) tylko nie w te strone.

2014-02-17 19:17:24 EasyXJRider

W podobnej sytuacji też wolałbym stracić silnik. Uff.

2014-02-17 17:58:47 Fiubzdziu

Chyba hipoglikemię! Hiperglikemia jest niebezpieczna ale dopiero w dłuższej perspektywie... Trust me i'm an engineer.

2014-02-16 23:00:18 juno

Jakby nie patrzeć - szczęście w nieszczęściu.
Silnik kupisz, zdrowia nie; tak więc dobrze, że się tak skończyło.

  • Dodaj komentarz