
Najnowsze komentarze
uniomed
do: Jeszcze więcej much -pierwsza wyprawa średniego zasięgu
Your veterinarian will perform a t...
do:
Parę lat minęło od naszego wyjazdu...
do:
Siema raz gdy jechałem mojom suzi ...
do:
A co do samego ssania, to nie pole...
do:
Więcej komentarzy
A co niby tym sieca sie dzieje prz...
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
11 listopad 2010 17:38
Pirat mimo woli -szalencza jazda miejska na adrenalinie
Prawdopodobnie jestem piratem drogowym. Ale staram się w tym stosować umiar. Dążę do tego, by nie łamać za wielu przepisów (no może poza liniami w korkach lub ograniczeniami predkosci). Tego dnia wszystko jednak przebiegało wbrew moim własnym regułom.
05 listopad 2010 11:54
Motóry tańczą na wodzie -czyli You Can Slide
Brzydko. Mokro. Depresyjnie. Slisko. "Złota polska jesień" ;). Trochę przykurzone to złoto. Codziennie zbieram dane z pogodynki, z tvn24 i zza okna. Następnie przystępuje do oceny warunków, dokonując zimnych kalkulacji.
06 październik 2010 19:45
Wir w baku i huk wiatru -Weekend w zachodniej Polsce
Rozpaczliwie łapię każde ostatnie minuty sezonu. Wiem, że wkrotce bedzie trzeba odstawic SUZI na zimę w jakimś ciepłym przytulnym miejscu. I tu trafiła się okazja: Trzeba podjechać do Poznania. W ten sposob, mialem kolejną ostatnią wyprawę w sezonie.
27 wrzesień 2010 01:06
Zamki na południe od Warszawy -Kolejna ostatnia wyprawa w sezonie
Tak to ostatnio bywa, od czasów wypadu do miasta widmo, że zgrana trójca kolejny wypad załatwia w stałym składzie:
Ja (bandziorro) + Mors Stefan + Obiezyswiat = Stała, zgrana ekipa. Bez względu na to, kto wymyśla wypad (2 tyg temu byliśmy w ten sposób w Wilczym Szańcu). Wystarczy, że jeden z nas zaproponuje reszcie udział w ciekawej propozycji -wyjazd ma zagwarantowany komplet 3 uczestników. Tym razem, każdy z nas dorzucił sobie jeszcze towarzyszkę. Obieżyświat -plecaczek o imieniu Ania. Ja -żonkę o imieniu Gosia. No i połówka Morsa stefana Agnieszka-tyle, że na swoim Burgmanku 200ccm.
14 wrzesień 2010 21:30
Nocna mżawka -droga ślepego przez mękę
Lubiłem deszcz, dopóki nie usiadłem na motocyklu. -Każdy dwukołowy kierowca chyba ma podobne zdanie. Nie lubię deszczu i tylko nie lubię. Za to jest coś, czego nienawidzę: mżawka. Takie kurewskie zjawisko pogodowe, które powoduje osiadanie na wizjerze kasku drobnej mgiełki, która za nic w świecie nie chce spłynąć.
01 wrzesień 2010 19:57
Kłomino 2010-Wyprawa do miasta widmo
Kurde, zrobiłbym jakąś ostrą wyprawę. Pomysł sam wpadł do głowy: polskie miasto widmo -osiedle opuszczone przez rodziny żołnierzy radzieckich po 1995 roku. Tylko kto by ze mną pojechał? Pytałem kolejnych kumpli, ale niestety nie mieli takiej możliwości... Jeden urlopu nie dostanie, drugi nie ma kasy, trzeciemu motocykl pali jak smok, a czwarty ma za dużo punktów na koncie;) Kurde, żeby tylko była choć jedna osoba chętna... [WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII OBOK]
21 sierpień 2010 15:22
Sk...synstwo na drodze.(UWAGA!!! WPIS EMOCJONALNY)
Ok 14:15 popylałem Wisłostradą, z prędkością mniejszą, niż zazwyczaj, lecz lekko nadmierną. Jechałem prawym pasem, z prędkością kolumny pojazdów, nie większą, w kierunku Trasy Siekierkowskiej. Na wysokości szpitala na rogu ul Karowej (mapka), kątem oka zobaczyłem leżącego na pasie zieleni motocyklistę oraz samochód dostawczy. "Boże, oby tylko przeżył" -pomyślałem. Widok ten ukazał mi się dopiero w momencie, gdy przejeżdżałem obok, bo na obu pasach na lewo ode mnie panował ścisk motoryzacyjny.
31 lipiec 2010 21:54
Zmienione klocki, naciągnięte palce w prawej ręce, złamana klamka i kolizja z osą. Czyli bilans wyjazdu na Mazury.
Nie chce mi się zanudzać was relacją z trasy na Mazury, gdzie czytalibyście stenogram relacji z jazdy, kilometr po kilometrze. Dlatego z całego tygodnia mojego urlopu, wdzięcznie zdobytego na grzbiecie niesfornej Suzi, zaoferuję wam do przeczytania jedynie niewielkie fragmenty.
05 lipiec 2010 12:52
Jeszcze więcej much -pierwsza wyprawa średniego zasięgu
Do tej pory moje trasy ograniczały się do zasięgu ok 150 km w jedną stronę. Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie przejechać się gdzieś dalej. Tym razem postanowiłem zrealizować to zamierzenie.
07 czerwiec 2010 14:07
Morderca komarów
Po zdjęciu kasku z głowy zastanawiałem się, "jakim cudem cokolwiek widziałem przez wizjer"? Cała przednia powierzchnia kasku nabita była zwłokami różnej maści robactwa, niczym wdzianko paintballowca po ostrej rozgrywce. Podobnie przyozdobiony zostal przód motocykla: czasza, reflektor, lusterka od zewnętrznej strony. Tak najczęściej wygląda u mnie zakończenie trasy nocnej, której długośc przekracza 100 km.